WWE NIGHT OF CHAMPIONS 2010. Orton nowym WWE Championem!

Daniel Bryan nowym mistrzem Stanów Zjednoczonych, Michelle McCool niekwestionowaną mistrzynią div, triumf Kane'a nad Undertakerem. Jednak informacją niedzielnej nocy jest zwycięstwo Randy'ego Ortona w Six Pack Challange!

Wieczór Mistrzów - nazwa gali brzmi dumnie, sami przyznacie. Allstate Arena w Rosemont, Illinois gościła mistrzów i pretendentów z WWE (oraz Big Show'a i CM Punk'a). Night of Champions w kalendarzu WWE stało się następcą Vengeance, które z kolei odbywało się nieprzerwanie od 2001 r. do 2007 r. NoC od drugiej edycji rozgrywane było zawsze albo w czerwcu albo w lipcu. W tym roku było inaczej, albowiem gala miała miejsce 19 września. Jak już stało się to tradycją tego PPV, w ruch poszły wszystkie pasy, jakie istnieją w WWE.

Z niedzielnego super show z pasami na ramieniu wracają: Daniel Bryan, Dolph Ziggler, Cody Rhodes, Drew McIntyre, Michelle McCool, Kane i Randy Orton. Szczególnie Bryan i Orton mogą cieszyć się ze swojego sukcesu. Bryan nie musiał długo czekać na nagrodę po powrocie do WWE. Włodarze tej organizacji przyznając się do błędu, jaki popełnili zwalniając Bryan'a Danielsona podarowali mu pas US Championa. Zresztą ten pas stanowi w tym roku jakiś rodzaj odkupienia win. Podobnie było w przypadku Breta Harta, o czym pisałem przy okazji majowego triumfu Hitmana na RAW. Randy z kolei, począwszy od tegorocznego Royal Rumble systematycznie zyskiwał sobie poklask fanów, co zrobiło z niego dość nieoczekiwanie mocnego face'a. To sprawiło, że bookerzy nie mieli wyboru i musieli osadzić RKO na szczycie czerwonego brandu. Na jak długo trudno powiedzieć, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że być może aż do Wrestlemanii, gdzie mógłby zmierzyć się z Triple H, który wkrótce powróci i najprawdopodobniej przejdzie heel turn.

Michelle McCool zdobyła dla teamu Laycool zunifikowany pas mistrzowski dywizji kobiet. I trzeba powiedzieć, że na niego zasłużyła. Do tej pory przez lata pozostawała w cieniu Mickie James czy Beth Phoenix. Teraz to ona jest twarzą kobiecego oblicza WWE. I trochę przekornie mówiąc, ta twarz wygląda lepiej niż ciało. Chociaż trzeba dodać, że Melina wcale nie ustępuje Michelle. To był pojedynek dwóch zdecydowanie najlepszych div w WWE. Interkontynentalny pas pozostał w rękach Zigglera, co potwierdza fakt, że nie mamy do czynienia z "5-minutowym" pushem. Wydaje mi się jednak, że tytuł IC to jest maximum na co stać byłego członka Spirit Squad. Piętro wyżej to chyba już za wysokie progi dla Dolpha.

Walka "braci", czyli Taker vs. Kane była na tyle przewidywalna, że wyeliminowała w niejednym widzu niezbędny dreszczyk emocji. To był dopiero początek feudu, więc z góry wiadomo było, że Kane nie straci tytułu. Emocje będą dopiero narastać i panowie zapewne stoczą ze sobą jeszcze niejedną walkę, zanim zakończy się ostatni już konflikt Brothers of Destruction. Skoro mowa o kontynuacji storyline'ów to właśnie temu będzie podporządkowana kolejna gala Hell in a Cell, która już za...2 tygodnie. Za 3 tygodnie zaś Bound for Glory. Najbliższy miesiąc zapowiada się więc niezwykle interesująco.